Kiedyś tam jeszcze za czasów kiedy mieszkałam w moim rodzinnym domu miałam okazje szyć na maszynie do szycia.Nie była zabytkowa po prostu zwykły Łucznik.Zakupiłam kilka gazet typu "Burda" i powstawały kreacje dla rodzinki.A to synowi uszyłam jakiś ciuszek a to sobie jakąś kreację imprezową bądź wyjściową.
Czasem zdarzyło się uszyć coś dla siostry - pamiętna sukienka sylwestrowa ... :) Przez zbyt grube marszczenia co chwile łamałam igły w maszynie.Plątały mi się nitki...Sukienkę szyłam 30 grudnia więc czas naglił. Panika , że nie zdążę.Pobiegłam więc najpierw do jednej sąsiadki pożyczyć maszynę - też fiksowała więc przyniosłam kolejną ...Finał był taki , że miałam w domu trzy maszyny do szycia.Na szczęście udało mi się dokończyć kreację i rano zawiozłam gotową sukienkę mojej zestresowanej siostrze :)
Zdarzyło mi się też uszyć znajomemu garnitur.Udał się świetnie.Jego mama nawet uwierzyła w żart , że uszył go "rasowy " krawiec ... Tak zakończyła się moja przygoda z szyciem.Ostatnio znów zamarzyła mi się maszyna szyjąca :) Tym razem taka bardziej antyczna.Wymyśliłam sobie ,że będzie pełniła rolę 2w1 - stolik pod komputer a w razie potrzeby coś na niej uszyję.Stolikiem była przez chwilę.Okazało się , że jest zbyt wysoka do mojego fotela więc ustawiłam ją w kuchni a biurko lekko odrestaurowane wróciło na miejsce.
Niebawem ją wypróbuję .Może na początek jakieś poszewki na poduszki ? Zobaczymy.
Miłego dnia Wam życzę , Basia.
Maszyna marzenie, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń